wtorek, 4 sierpnia 2009

Woodstock 2009 - Wstęp

Tegoroczny łudstok był dla nas krótszy, ale i jakoś tak bardziej męczący. Madzia pracowała w sobotę toteż pojechaliśmy dopiero w niedzielę o 8 rano.
Dzwonek o 5:30, śniadanie, wypad na tramwaj i jazda na PKP.
Na PKP jakoś tak pusto, spodziewałem się, że jakieś tłumy będą walić na pociąg, jednak nie, skład jechał prawie pusty, chociaż i tak jakaś gruba baba stojąc w wielkim tłumie 5 osób odepchała wszystkich i wtargała dupsko do wagonu, tak jakby nalot turystów chciał zająć jej ulubione miejsce, ehhhh, pech chciał, że siedzieliśmy blisko jej i całą drogę do Kostrzyna gadała jak to śmierdzi w wagonie, itd itd itd.
Olać grube, wredne stare baby, nie o tym bajka ta.
Bilet w ręku, szyny pod kołami, jedziemy :)


W tym roku słabo z zespołami, a raczej z tymi, które usłyszeć chciałbym, ale jeden wyjątkowo wymusił obejrzenie koncertu a mianowicie Guano Apes.
Teraz będzie mała przerwa, nie pokażę co się działo, nie pokażę żadnych zdjęć z łudstoku, co ciekawsze pokażę jak się ogarnę, wyśpię, wypocznę i wogóle.

Ważny jest fakt, że około 0:30 skończył się mega koncert Guano Apes, wyszliśmy jeden bis wcześniej bo droga długa, godzina dwadzieścia przed nami marszu na PKP a w oddali burze niezłe się przewijały dłuższy czas, hehe, idziemy a co tam.
Ledwo wyszliśmy za namiotowisko zaczęła się piękna burza :/ aż za piękna, nie miałem czasu, statywu ani ochrony dla aparatu aby zdjęcia robić. Co lepsze piękność tę okazała opadem tak wielkim, że do PKP doszliśmy z litrami wody przesączającej się z butów. Obawiałem się o plecak i jego zawartość (aparat, obiektywy i dokumenty), a to dlatego, że plecak nie raz okazywał się szczelny, ale czasem grymasił. Tym razem obawiałem się i obawy były słuszne :/ dobrze, że po drodze znalazłem kogoś zgubę, foliowy płaszcz przeciwdeszczowy, który pomógł z zasłonięciu plecaka. Chociaż o tym co spowodował deszcz w ciągu 5 minut bez ochrony napiszę później.

Droga na PKP to jakaś katorga była, na niebie koncert lamp błyskowych tak mocnych, że nieoświetlone ulice były jaśniejsze niż w dzień. Ulicami płynęły rzeki i tylko było widać jak pod każdym napotkanym kawałkiem daszku stał ktoś ukrywając się przed ulewą.

Tak, tak, dotarliśmy na PKP, tam tłumy koczujących na swój pociąg, ale do kas maksymalnie po 3 osoby w kolejce.

Bilety kupione, teraz tylko poczekać prawie dwie godziny na pociąg.


Jakby tego było mało, to zaraz po kupieniu biletów deszcz przestał padać :/ niby szkoda, że szliśmy w deszczu, ale z drugiej strony po tym jak przestało, do kas kolejki były większe jak po ostatnią paróweczkę w peerelowskim Super SAM'ie.

A teraz telegraficzny skrót bo już spać mi się chce a zmęczony wciąż jestem.

Pociąg podjeżdża, normalny, żaden dodatkowy bo na Szczecin mniej ludu jedzie niż jak np. do Krakowa itd, walka o teoretyczne miejsce na wprost drzwi, na peronie spotkaliśmy Mamuta, pociąg staje, drzwi się otwierają, Madzia poszła przodem, zajmuje nam miejsca, jedziemy, Mamut śpi, ja się trzymam lepiej, ale głównie plecaka i to też śpiąc. Do domu 2h jazdy, skrajnie wyczerpani ciągle śpimy. Jest, znajome mosty kolejowe nad Regalicą a później Odrą, już prawie dworzec :D
W Szczecinie taksa, 15zł później jesteśmy już w domu po ciepłym prysznicu i herbatce :D Lulu.

A teraz malutki pokaz-bilans zysków i strat.


- Aparat - MOKRY
- OBIEKTYWY - Jakby inaczej :D Kręcę pierścieniami a tam wypływa woda.
- Baterie - Mokre
- Portfel i dokumenty - mokre, aż z legitki MM zeszły wszelkie dane.
- Telefony, hmm - Mokre ?

Już nawet nie chciało mi się sprawdzać czy wszystko działa, na PKP zaraz po ulewie zdjęcia robił, więc wsio chyba dobrze. W domu tylko chwila obawy bo AF coś nie działa, sprawdzam to, na szczęście to tylko 0% naładowania baterii, które Nikon pokazuje jako jedna kreska, szkoda, że pokazują tego na ekranie jako pusta bateria, szkoda, mniej stresu by było, dobrze, że w menu można dokładnie to sprawdzić. Druga bateria i :D wszystko działa, woda też już chyba wyschła spomiędzy pierścieni.


A tu tylko moje rzeczy, reszta już poszła do pralki, za to zabrakło w sklepiku darmowych gazet MM do wypychania butów, tak mokre były i dalej są :P

Dobra, na dziś koniec, nie jestem w stanie nawet sprawdzić co napisałem, padam na cyce i cokolwiek tam jeszcze. Będę wyspany to sprawdzę zdjęcia i na pewno coś pokażę ;)

Brak komentarzy: