Tym razem zdjęcia będą masakrycznej jakości, ale to za sprawą mojego mega starego Szajsunga przywiezionego z dalekich krajów za lasami i morzami, gdzie "oooooo, ponad połowa moich ziomów wyjechała z domów tam, nie po to by łapać słońce. Ponad połowa moich ziomów wyjechała z domów tam, żeby mieć coś na koncie..." *(szczęśliwym trafem w radiu leci Junior Stress :) ............ wracamy do tematu.
Skończył się semestr, w którym większość czasu przeznaczonego na naukę przesiedziałem w slamsach z akordeonistą i Szymonem robiąc projekty.
Oto do jakiego wniosku doszliśmy po wielu godzinach wytężonej pracy,stresu i potu.

No nie było tak drętwo jakby się wydawało, a może było. Totalnym nieporozumieniem i zapchaj dziurą były dwugodzinne zajęcia z muzyki ;/ , nie, nie muzyki, którą lubię i którą da się słuchać. Nudne wykłady o machaniu batutą, łączeniach nut i wahadłowcach (lepiej nie wnikać o co chodzi, wyszedłem wtedy z zajęć). Efekt tych fascynujących zajęć idealnie obrazował Jędrzej.

A wracając do akademika. Tyle lat studiowałem i nie wiedziałem, że w akademiku mają kolędę. Może to przez to, że nie zachodziłem aż tak często i na tak długo w rejony masowego przechowywania studentów. Nie mogłem się powstrzymać i musiałem dorzucić swoje informatyczne 3 grosze.

Było minęło, pojechaliśmy do rodzinnego miasteczka odpocząć przed następną rundą. Tam Mikołaj poddał się operacji "Uniewidocznienia" swojej osoby poprzez szydełkowanie piór na głowie.



Wcześniej podobne słoneczko GG widzieliście we wpisie z Woodstocku z 2008 roku gdzie podobnie wyglądał Thevion :) (pozdro Thevion, trzeba będzie się kiedyś napić piwa)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz